29 grudnia 2003, 17:26
Żonuś ledwie wróciła w sobotę do Wrocławia, a już musiała iśc do pracy. Mała biznesmenka..:) W niedzielę też pracowała A dziś pracuję ja. Super zgranie.
Mam niedosyt Zony.
Jakby nie było dośc, ze w świeta Misia pojechała do rodziców..a ja tu dyżur miałam w pracy...Lecz jutro..JUTRO MYSZECZKA MA URODZINY. 25-TE. I chocby się waliło i paliło-zamykamy się w swoim własnym świecie.
Tak naprawdę dziś po pracy idę z Misią kupić bilety na Sylwestra. I cieszę się jak bachor, bo nie byłam nigdzie od 100 lat. Jutro idziemy kupić sobie coś wystrzałowego....Czuję się jak przed pierwsza zabawą mikołajkową w szkole..:)) Cieszem się ogromnie. Ja i Misia..Wystrzałowo znaczy-w dżinsach, rajtuzach, kozakach..:))))))) A co? Postarzałyśmy się z Misiakiem i tyłki nam marzną. Żeby nie było tak całkiem ..hm..strzelimy sobie jakieś bluzki.
Przez te ciągłe kuracje, badania, wymazy i fuszerkę lekarzy nabawiłam się jakiegoś podświadomego lęku..i wyjdzie na to .ze do listy "specjalistów" dołącze seksuologa. Byłam beznadziejna wczoraj.
******************************************
Ponadto, jako że mam dziś nastrój iście, jakbym się cofnęła w rozwoju o jakieś 10 lat-powiem Wam, że obiad mi stawał w gardle. A zaczęło się od tego, że rano Żona pakowała mi do plecaka tonę kanapek, ciasto, cukierki, lizaka, mandarynki..A gdy zaprotestowałam, ona krzyknęła, że mam się najeść jak dzik, bo inaczej bedę CHUDA. Tak, dosłownie: "Będziesz chuda"..
Czyli teraz chuda nie jestem. Więc jednak mi przybyło przez święta. Ale ja nic nie jadłam !!!!!!!!!!
NO, no!! Nie martwćcie się..:)) Jeszcze nie skretyniałam, żeby brać poważnie takie rzeczy. I wiem co Misia miała na mysli.. Tylko trochę mnie czasem załamuje Jej szczerość.