Najnowsze wpisy, strona 22


Mruuuuuuuuuuu
Autor: mruczanka
16 maja 2004, 15:46

Chciałabym podziękować organizatorom koncertu Eurowizji w imieniu swoim i Żony. Dzięki Wam dokonałysmy tego, do czego zebrać się nie mogłysmy od grudnia, albo nawet listopada. Żona tak się umęczyła, że zasnęła i tylko przez sen wymamrotała :"Pomyśl, co by  było jakby pojechał Kowalski..." a uwagę tą poprzedziło cichutkie "hi-hi-hi".... Ja dotrzymałam do występu pana Macieja Orłosia i poraziło mnie... Po tylu ofiarach solarium, wystrzyżonych playbojów, lub ociekających różem i tuszem, udekorowanych w kok i wieczorową suknię kobit-dziękujących za "Great show"(czyżby więcej po  angielsku się nauczyć to zbyt wielki wysiłek był?)-po tych atrakcjach-występ Orłosia dopełnił miary... Przecież wcześniej wchłonęłam  serię ambitnych piosenek..... 

Nie wiem jak Żona, ale ja wykonałam siedmioletni plan ćwiczeń mięśni brzucha.... Ryłam po podłodze.

A więc wystarczy przyjechać z czterema Tarzanami, przyoblec skórę i drzeć się w niebogłosy. Pierwsze miejsce murowane. Grunt to wryć się w pamięć....

Orłoś też się wbił...popielatym garniturem, nienagannym ang. akcentem i wzrokiem zbitego psa.

Żonuś dziś w pracy jest, a ja muszę do Żabki lecieć dokupić masła...Robię dziś kalafiora w bułeczce tartej!!MNIAM!!

Bez tytułu
Autor: mruczanka
11 maja 2004, 12:19

Mamy w domu kwiatka co nigdy nie cierpial. Niecierpka.

Gdybym tylko nie czula, ze wypadlam z obiegu...

Pisze zupelnie bez ladu i skladu. Ale to ma sens niestety. Takie zycie. Takie wlasnie a nie inne.

A Zonus zonowa jest. Jak nikt inny na swiecie stworzona do bycia Zona. I na dodatek moja jest. Moja!

Jade do rodzicow na wies. Jade zrobic sobie zdjecie z krowa, poogladac zycie kur, wrobli i potarzac sie w bzie. Zonus tez swoich odwiedza.

Czuje ze tam nabiore weny.

No to pa.

Dziń dobry Wam
Autor: mruczanka
06 maja 2004, 12:17

Jestem. na wzmocnionej dawce Fevarinu. Ale ktoby się bawił w szczegóły?

Z hotelu się zwolniłam. teraz dłuuuuuuuuuuuugie chorobowe. potem miesiąc urlopu. Potem........hmmmm..bajeczna praca, kariera, :))))))))))))))))))))) kto wie.....

Placuniu, odezwij sie no chłopie. Znowu brak notki,oj, oj. Daj znak swojej Mruczance.

Engel, ja się znalazlam, a ty zgubiłas..Smutno.

Wiki, dziekuję za cierpliwośc, wyrozumiałość.

Blogoprzyjaciele, stęskniłam się. teraz mogę tylko czasem do kafejki skoczyć. Ale nie tęsknię za tamtym komputerem, bo żeby z niego korzystać musiałam wchodzić do jaskini złego potwora. Się uwolniłam.

Z tyłu na kompie Żonka siedzi z siostrą..Duzo by opowiadać, lecz czas się kończy..Z domku je porwałam bo zrobiło się nerwowo gdy siostra zapytała, gdzie Żonuś śpi..no bo chyba nie na tym wąskim łózku ze mna..

ach życie...

 

Bez tytułu
Autor: mruczanka
04 maja 2004, 13:38

który kwiatek najpóźniej rozchyla płatki ?

mruczankowy

myślę że pachnie równie słodko jak inne.

--------------------------------------

trzeba lecieć do domu i rozmrozić kurczaka

--------------------------------------

resztę przy okazji. jak tylko się przekonam i trochę rozprostuję płatki.

------------------------------------

jeśli się nie rozmrozi będą warzywa bez. zona powiedziała że też dobrze.

-----------

całuski

Bez tytułu
Autor: mruczanka
09 kwietnia 2004, 13:33

Chyba nie dam rady na razie pisać. jestem chora. najpierw było "niewinnie", czyli depresja adaptacyjna. ale dziś po pracy jadę z Żoną na ostry dyżur. Od rana mam straszny ból promieniujący od prawej strony. tylko uparłam się że wytzrymam i przyjdę dziś do pracy. taki głupi los, że chccę żeby mi wystawili dobre świadectwo pracy. a ostatnio dwa dni temu miałam atak depresji i nie byłam w stanie przyjsć na nocną zmiane..

bardzo możliwe że mam zapalenie wysrostka. albo jajnika. albo kłębuszków nerkowych..boli cholernie. aż słabi mi. i tak jakoś z godziny na godziny ratuję się no-spą i  herbatką rumiankową. nic nie pomaga. zorietowałam sięgdzie dziś jest ostry dyżur a Zona czeka pod telefonem. o 21.00 będę już w szpitalu.

może to te leki antylękowe? maja tyle skutków ubocznych..

w każdym razie jestem załamana. w domu tyle rzeczy..tyle pięknych rzeczy..jajka od liliputek na pisanki i mała babeczka do koszyczka. i obrus i serwetki, kwiaty..nasze pierwsze święta razem. nie chcę do szpitala. mam nawet nową piżamkę. żona ostatnio kupiła po takiej samej dla mnie i dla siebie. w owieczki.

nie chcę do szpitala.

nie mam siły na bloga, na listy, na kontakt ze światem, więc wybaczcie.

Monday morning
Autor: mruczanka
05 kwietnia 2004, 07:39

Dzisiejszy dzień uplynie pod urokiem wspomnienia skarpetki ubranej na lewą stronię.

Czy wystarczy, by uchronić się przez bezdusznością ludzką ?

Ano zobaczymy...

Na razie dyrektorka zadzwonila z info, że będzie na drugą zmianę !! Przynajmnie poranek minie bezchmurnie.......

Żona, czemu Ty sobie nie pozwalasz zrobić zdjęcia z porannym kogucikiem na glowie?

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

Gdyby ktoś się pytal skąd plaster na wskazującym palcu, to wczoraj bardzo, ale to BARDZO chcialo mi się do toalety, a bylysmy wlasnie w okolicy hotelu Wroclaw..hi-hi..Ladniutki tam mają trawniczek..Tyle drzewek..cyprysy, choinki..hmm...ale siem tak spieszylam..i te nowe spodnie z paskiem z ostrą  szlufką !!!

A Zona wczoraj   w pracy znowu czyścila akwarium. Zostaly tylko dwie rybki plus 3 glonojady... Trzeba będzie niedlugo rybek dokupic, bo się szef skapnie że coś malo jest;) Co za morderca z imną krwią!! I pytam się gdzie ta ryba, a na ją do toalety..Nawet pogrzebu nie miala jak trzeba :(((

April
Autor: mruczanka
03 kwietnia 2004, 01:27

Ile razy można się pocalować w ciagu 3 minut?

Wlaśnie tyle  dzisiaj bylo mi dane czasu...Pomiędzy powrotem Zony z pracy, a moim wyjściem na nocną zmianę.

Jak się wkurwię, to zabiorę ją na biegun pólnocny czy jakoś tak, gdzie jest dzień polarny czy tam noc polarna, nie ważne, byle trwalo więcej niż 24 h.

Nie pierzcie firanek i zaslon, jak nie macie pralki...Pranie jeszcze jakoś pójdzie, ale brak wirówki może być przeszkodą..

Nie kupujcie żóltego dywanu, choćby nie wiem jak Was zachwycil..Sluchajcie taty, gdy mówi:"Dziecko, przecież zaraz będzie na nim wszystko widać..a ty nie masz przecież odkurzacza". To prawda że bez odkurzacza taki sloneczny dywan szybko zrobi się ciemny. Czyszczę go ręcznie co drugi dzień. Porposzę odkurzacz na urodziny.

Kaczuszka Miluszka, choćby nie wiem jak puszysta to za malo by nie czuć się samotną. A takie towarzystwo mnie czeka przez weekend. Zona at work. From 10 till 10 p.m. Both days.

Bez tytułu
Autor: mruczanka
01 kwietnia 2004, 06:58

 

W domu…

 

 W domu widziałam i słyszałam kurę która, na widok mojego taty-zaczyna gdakać z zażenowaniem. Ta kura żyje ze czterdzieści lat. Przynajmniej tato tak mówi. Mieszka u sąsiada, ale z upodobaniem rozgrzebuje jeden kąt naszego podwórka. Ale na widok taty zaraz ucieka. Tato mówi, że nigdy na nią nie krzyknął, lecz ta kura WIE,  ŻE ROBI ŹLE…Mądra kura…Szkoda, że moje dyrektorka nie bierze z niej przykładu..Wszyscy ucieszyli się z mojego zwolnienia. Tato powiedział, że cieszy się że dojrzałam do tej decyzji. Tato był wielkim przeciwnikiem mojej pracy w hotelu. Zawsze mówił że jestem za delikatna. W koncu ojcowie znają się na swoich córkach najlepiej, prawda? Dziadek na wieść o tym, że rzuciłam pracę po prostu uniósł mnie w górę… Dziwne, że dziadek w takich chwilach jest mną w stanie

podrzucać..Jego jedyną dziadkową dolegliwością jest krzyż.. Zwyrodnienie kręgosłupa. A dziś po prostu poszybowałam w jego ramionach i zostałam kilka razy potrząśnieta. Lubię takie okazywanie poparcia;)

Mama  jest bardziej ostrożna. Boi się że czeka mnie szukanie i będę narażona na spotkania z kolejnymi ograniczonymi pracodawcami. Mamo, ale przecież skoro gorzej być nie może, to chyba musi być lepiej? Babcia.. Babcia dała mi pół krzaka bukszpanu do koszyczka.. No i trzyma specjalne lilipucie jajka na super małe pisanki.

Z domu zawsze przywożę masę skarbów. Dziś porosiłam mamę o dwa zdjęcia. jedno z czasów panieńskich, drugie z niecałego miesiąca przed moimi narodzinami. Mama była najpiękniejszą dziewczyną, jaką w życiu widziałam. tato się musiał zakochać. Ja nie odziedziczyłam nic poza atłasową skórą. Mama nie przypomina ani trochę dzisiejszych modelek-jest po prostu śliczna. Ma pełną figurę, średni wzrost, piękne, wijące się, naturalnie jasne włosy, jest gładka, smukła..ech..No i ten usmiech.. Usmiechem zawsze powalała facetów na kolana. tym bardziej, ze nigdy nie uważała się za lepszą od innych.. Na jednym zdjęciu wdrapuje się na drzewo, na drugim-(w ciąży) siedzi na motorzeJ)hi-hi…coś tam po niej jeszcze odziedziczyłam. Może kiedyś wkleje jej zdjęcia na bloga. Mam ochotę się nią chwalić, bo jestem dumna z jej ciepła, troskliwości..Jest najcudniejsza na świecie. Ma spracowane dłonie, a cała dziewczęca uroda zmieniła się w matczyną słodycz.

 

Pojechałam z tatem na zakupy. Kupiliśmy dla mnie super garnek..Rarytasik.. Będę Żonie pitrasić! Z przeźroczystą pokrywką, z przytopionymi metalowymi uszkami. Taki garnek to dla mnie bezcenna rzecz. W końcu mam duszę kury domowej-tylko jednak dla swej Żonuni wydobywam ją z siebie.

Kupiłam tez swój pierwszy koszyczek na Wielkanoc plus serwetkę. No i mały obrus na nasz stolik.. W jajka. No i spodnie..Żonie się spodobają.. Ale dlaczego to wam nie powiem, bo nie wypada;).. Są uszyte bardzo kształtnie.:) Całość oczywiście tatuś tak wytargował.. Jejku, mi zawsze tak dziwnie się robi, ja nie potarfie..Co Innego Żona. Tą wyślij na zakupy, to przyniesie pół sklepu i prawie nic nie wydaJ)

 

Dziadek poluje na łasiczkę, co wykradła z kurnika parke liliputów. No i jest jeszcze lis..bardzo smutna sprawa. Chcą tego lisa załatwić, bo nie ma wstydu i w biały dzień kradnie kury i kaczki. A mi go szkoda.. Taki lis to musi być w desperacji..Zupełnie jak ja ostatnio w pracy. Może czuje się zagubiony? A dziadek …aż wstyd powiedzieć.. Skonstruował taką łapke na tą łasiczkę i przez ostatnie trzy dni złapały się w nią trzy koty.  Z tego jeden złapał się „nieszczęśliwie” Nie chciałam dziadka pytać co to znaczy. Dla mnie kot to świętość.

 

U babci w ogródku praca wre. babcia jest niemozliwa. Przez zime było z nia tak źle..Tak bardzo się balismy. Lekarze walczyli o jej  życie.. A teraz ma zakaz przemęczania się.. ma astmę plus tysiąc innych chorób, a najzwyczajniej w świecie to sobie olewa. Ja jej grożę palcem, że przegina, a ona mi historie o wilczym łyku zapodaję, i każe podziwiać śnieżyczki na trawniku. babcia się nigdy nie zmieni. To rodzinne.

 

W domu jest prawdziwa wiosna. Nie udawana. Takiej wiosny nigdy nie ma w miastach. Bezkresna. Przestrzeń pod panowaniem pani w zielonych pantofelkach, powiewnej, przeźroczystej sukience. Jak mnie wiosna objęła, to nie mogłam jej nie obiecać, że spróbuję odnaleźć na powrót siebie…

 

 

pa-pa
Autor: mruczanka
30 marca 2004, 06:47

Wasz kurczak jedzie na 1,5 dnia do swoich rodziców...czyli po nocce od razu do pociagu...Ech..mam zupełnie żółte włosy.. Próżnosć ukarana..Były ładne..były? no były..niezłe były..A teraz wstretne są, bo chciałam rozjaśnic, żeby były ładniejsze...Teraz wyglądam jak dodatek do koszyczka na wielkanoc..

Zostawiłam wypowiedznie w pracy..trzymiesięczne..Engel, dziekuję za radę, ale mi już nie pomoże chorobowe, chocby nie wiem jak długie, bo po powrocie-byłoby to samo. Dosyć katorgii, dosyc..Może mnie spotka coś o wiele gorszego, może..Ale tego nie wiem, a wiem ze jeśli tu zosatnę-znowu wyladuję w szpitalu.. Ta praca zabija..powoli lecz skutecznie.

no to pa.

wróce w czwartek

Nie ja do końca
Autor: mruczanka
28 marca 2004, 17:07

wciąż jestem chora.

Ostatniej nocnej zmiany miałam na pierwszy rzut oka niezwykłe spotkanie. w środku nocy-jeden z naszych gości, kobieta-zeszła wydrukować coś do business room-u. W nocy, tak pośrodku, ok 3:30 człowiek niczemu nienoramlnemu się nie dziwi. Raczej dziwi się rzeczom normalnym. Pani wychodząc stamtąd-spojrzała na mnie i zaczęła rozmowę.. zaczęła pytać.. I Mruczanka trochę się rozmiauuuczała...trochę..walcząc z goraczką i tą inną chorobą, na która nie ma sposobu. Pani okazała się pisarką, która za miesiąc wydaje książkę, pod pseudonimem.

a dziś Mruczanka znalazła w swojej służbowej szafce-egzemplarz tej książki..Tzn. na razie tylko maszynopis...z podziękowaniami, z nr telefonu, by zadzwonić, jesli po przeczytaniu-coś się nasunie Mruczance na myśl..Coś równie ciekawego jak tej nocy..

a książka nosi tytuł :"Bajka o szczęściu"...

No i wzięła się dziś Mruczanka do czytania...lecz zaraz po pięknej dedykacji, podziękowaniom i pięknym wstępie, nastapił mało piekny rozdział...a tam takie zdanie:" "Połówki są dla siebie stworzone i stanowią całość(...)Jedna z połówek jest kobietą a druga mężczyzną i mogą być razem szczęśliwi i mieć wspaniałe dzieci."

i co ja mam powiedziec tej pani pisarce?....

może tyle, ze ja i żona to dwie połówki pomarańczy..Tej samej pomarańczy..Nie pana pomarańczowego...tylko Tej Pomarańczy. Dwie połóweczki...jędrne, młode, soczyste..:)..

ach..wcale nie do śmiechu....czasem...

P. S. A Mruczanka zdolniacha jest... Bo zainspirowała również panią do zmiany okładki... Ciekawe dlaczego taka zdolna Mruczanka jest chora na tą nieuleczalną chorobę?