Nie ja do końca
28 marca 2004, 17:07
wciąż jestem chora.
Ostatniej nocnej zmiany miałam na pierwszy rzut oka niezwykłe spotkanie. w środku nocy-jeden z naszych gości, kobieta-zeszła wydrukować coś do business room-u. W nocy, tak pośrodku, ok 3:30 człowiek niczemu nienoramlnemu się nie dziwi. Raczej dziwi się rzeczom normalnym. Pani wychodząc stamtąd-spojrzała na mnie i zaczęła rozmowę.. zaczęła pytać.. I Mruczanka trochę się rozmiauuuczała...trochę..walcząc z goraczką i tą inną chorobą, na która nie ma sposobu. Pani okazała się pisarką, która za miesiąc wydaje książkę, pod pseudonimem.
a dziś Mruczanka znalazła w swojej służbowej szafce-egzemplarz tej książki..Tzn. na razie tylko maszynopis...z podziękowaniami, z nr telefonu, by zadzwonić, jesli po przeczytaniu-coś się nasunie Mruczance na myśl..Coś równie ciekawego jak tej nocy..
a książka nosi tytuł :"Bajka o szczęściu"...
No i wzięła się dziś Mruczanka do czytania...lecz zaraz po pięknej dedykacji, podziękowaniom i pięknym wstępie, nastapił mało piekny rozdział...a tam takie zdanie:" "Połówki są dla siebie stworzone i stanowią całość(...)Jedna z połówek jest kobietą a druga mężczyzną i mogą być razem szczęśliwi i mieć wspaniałe dzieci."
i co ja mam powiedziec tej pani pisarce?....
może tyle, ze ja i żona to dwie połówki pomarańczy..Tej samej pomarańczy..Nie pana pomarańczowego...tylko Tej Pomarańczy. Dwie połóweczki...jędrne, młode, soczyste..:)..
ach..wcale nie do śmiechu....czasem...
P. S. A Mruczanka zdolniacha jest... Bo zainspirowała również panią do zmiany okładki... Ciekawe dlaczego taka zdolna Mruczanka jest chora na tą nieuleczalną chorobę?
Dodaj komentarz