Ze szkolenia w rozstawaniu się z Żoną pała. Albo jeszcze gorzej. Jutro nasze ostatnie popołudnie. Już mi się ręce trzęsą. Przed chwilą pojechała do pracy na drugą zmianę a ja biegłam za tramwajem. Owszem dorosłe jesteśmy. Owszem.... Poza blogiem to się prawie nie skarżę. Nikt nic o tym nie wie, jak mi kamień przygniata serce. Tylko tu na blogu parę słów, bo w końcu się uduszę z rozpaczy. Gdyby to był inny czas..to znaczy nie Boże Narodzenie. A przy okazji-urodziny Żony no i nasza rocznica. Szósta. Cały czas myślę intensywnie czego by tu się nałykać, żeby z godnością, bez scen przetrwać ten czas.
Jestem jak zwykle chora. Cały weekend zdychałam. Zapalenie zatok. Nawet całować Żonki nie mogę jak należy. Ta cholerna szkoła mogłaby już dać dzieciom i nauczycielom wolne od środy! Przyłączam się do protestu gimnazjalistów! W nasz ostatni dzień razem Żonka musi odbębnić cztery lekcje w szkole. Tylko stanąć i wyć.
Moi Kochani, co niektórzy z Was, bardzo poczciwe osóbki mają mój numer telefonu. Otóż ja rezygnuję z polskiej komórki. Będę jej używać do końca stycznia, potem numer zmieni właściciela. Ja przejdę na jakiś irlandzki Meteor. Edytka, Ty oczywiście będziesz moim łącznikiem z krajem, pliz! Nie odmawiaj, czuję się i tak jakbym jechała na inną planetę i wszyscy o mnie zapomną. Obiecuję nie nękać Cię zbyt często. Słowo harcerki.
Ciekawa jestem, kto będzie mieszkał w naszym dotychczasowym mieszkaniu...My byłyśmy w nim szcześliwe.