Archiwum 01 kwietnia 2004


Bez tytułu
Autor: mruczanka
01 kwietnia 2004, 06:58

 

W domu…

 

 W domu widziałam i słyszałam kurę która, na widok mojego taty-zaczyna gdakać z zażenowaniem. Ta kura żyje ze czterdzieści lat. Przynajmniej tato tak mówi. Mieszka u sąsiada, ale z upodobaniem rozgrzebuje jeden kąt naszego podwórka. Ale na widok taty zaraz ucieka. Tato mówi, że nigdy na nią nie krzyknął, lecz ta kura WIE,  ŻE ROBI ŹLE…Mądra kura…Szkoda, że moje dyrektorka nie bierze z niej przykładu..Wszyscy ucieszyli się z mojego zwolnienia. Tato powiedział, że cieszy się że dojrzałam do tej decyzji. Tato był wielkim przeciwnikiem mojej pracy w hotelu. Zawsze mówił że jestem za delikatna. W koncu ojcowie znają się na swoich córkach najlepiej, prawda? Dziadek na wieść o tym, że rzuciłam pracę po prostu uniósł mnie w górę… Dziwne, że dziadek w takich chwilach jest mną w stanie

podrzucać..Jego jedyną dziadkową dolegliwością jest krzyż.. Zwyrodnienie kręgosłupa. A dziś po prostu poszybowałam w jego ramionach i zostałam kilka razy potrząśnieta. Lubię takie okazywanie poparcia;)

Mama  jest bardziej ostrożna. Boi się że czeka mnie szukanie i będę narażona na spotkania z kolejnymi ograniczonymi pracodawcami. Mamo, ale przecież skoro gorzej być nie może, to chyba musi być lepiej? Babcia.. Babcia dała mi pół krzaka bukszpanu do koszyczka.. No i trzyma specjalne lilipucie jajka na super małe pisanki.

Z domu zawsze przywożę masę skarbów. Dziś porosiłam mamę o dwa zdjęcia. jedno z czasów panieńskich, drugie z niecałego miesiąca przed moimi narodzinami. Mama była najpiękniejszą dziewczyną, jaką w życiu widziałam. tato się musiał zakochać. Ja nie odziedziczyłam nic poza atłasową skórą. Mama nie przypomina ani trochę dzisiejszych modelek-jest po prostu śliczna. Ma pełną figurę, średni wzrost, piękne, wijące się, naturalnie jasne włosy, jest gładka, smukła..ech..No i ten usmiech.. Usmiechem zawsze powalała facetów na kolana. tym bardziej, ze nigdy nie uważała się za lepszą od innych.. Na jednym zdjęciu wdrapuje się na drzewo, na drugim-(w ciąży) siedzi na motorzeJ)hi-hi…coś tam po niej jeszcze odziedziczyłam. Może kiedyś wkleje jej zdjęcia na bloga. Mam ochotę się nią chwalić, bo jestem dumna z jej ciepła, troskliwości..Jest najcudniejsza na świecie. Ma spracowane dłonie, a cała dziewczęca uroda zmieniła się w matczyną słodycz.

 

Pojechałam z tatem na zakupy. Kupiliśmy dla mnie super garnek..Rarytasik.. Będę Żonie pitrasić! Z przeźroczystą pokrywką, z przytopionymi metalowymi uszkami. Taki garnek to dla mnie bezcenna rzecz. W końcu mam duszę kury domowej-tylko jednak dla swej Żonuni wydobywam ją z siebie.

Kupiłam tez swój pierwszy koszyczek na Wielkanoc plus serwetkę. No i mały obrus na nasz stolik.. W jajka. No i spodnie..Żonie się spodobają.. Ale dlaczego to wam nie powiem, bo nie wypada;).. Są uszyte bardzo kształtnie.:) Całość oczywiście tatuś tak wytargował.. Jejku, mi zawsze tak dziwnie się robi, ja nie potarfie..Co Innego Żona. Tą wyślij na zakupy, to przyniesie pół sklepu i prawie nic nie wydaJ)

 

Dziadek poluje na łasiczkę, co wykradła z kurnika parke liliputów. No i jest jeszcze lis..bardzo smutna sprawa. Chcą tego lisa załatwić, bo nie ma wstydu i w biały dzień kradnie kury i kaczki. A mi go szkoda.. Taki lis to musi być w desperacji..Zupełnie jak ja ostatnio w pracy. Może czuje się zagubiony? A dziadek …aż wstyd powiedzieć.. Skonstruował taką łapke na tą łasiczkę i przez ostatnie trzy dni złapały się w nią trzy koty.  Z tego jeden złapał się „nieszczęśliwie” Nie chciałam dziadka pytać co to znaczy. Dla mnie kot to świętość.

 

U babci w ogródku praca wre. babcia jest niemozliwa. Przez zime było z nia tak źle..Tak bardzo się balismy. Lekarze walczyli o jej  życie.. A teraz ma zakaz przemęczania się.. ma astmę plus tysiąc innych chorób, a najzwyczajniej w świecie to sobie olewa. Ja jej grożę palcem, że przegina, a ona mi historie o wilczym łyku zapodaję, i każe podziwiać śnieżyczki na trawniku. babcia się nigdy nie zmieni. To rodzinne.

 

W domu jest prawdziwa wiosna. Nie udawana. Takiej wiosny nigdy nie ma w miastach. Bezkresna. Przestrzeń pod panowaniem pani w zielonych pantofelkach, powiewnej, przeźroczystej sukience. Jak mnie wiosna objęła, to nie mogłam jej nie obiecać, że spróbuję odnaleźć na powrót siebie…