26 stycznia 2004, 16:10
Nothing I have is truly mine...
Przez 3 dni jestem sierotką .
Żona wyjechała w ineteresach.
"Zawsze myślałam
Że spodobałoby mi się mieszkać nad morzem
Podróżować samotnie po świecie
I używać życia w najprostszy sposób
Nie mam pojecia, co stało się z tym snem
Bo nie zostało nic, co może mnie zatrzymać" Dido
A moja praca mnie wykańcza.........
UPDATE 1:
Gdy jestem zajeta, nie mam czasu myśleć nad tym, że kiedyś dostałam specjalną rożdzkę wróżki, dobrej wróżki i skrzydła..Teraz dni płyną szybko-radośnie lub smutno. Te dwa będę smutne. Zona musiała pojechac do rodziców, wróci w czwartek wieczorem. Zarzucam innym że nie dbają o duszę..A ja? Tkwię wciąż, od 4 lat w tej samej pracy..Och..Dziś sobie o tym pomyślisz Panno Mruczanko..Dziś, sama, samiuteńka w mieszkanku pomyślisz...Latka lecą..Ostatnio, wyszłam z pracy i wydałam ostatnie pieniądze na krem Vichy, bo załamałam się przy lustrze w szatni..Żona oczywiście, jakbym nie wyglądała, mówi że jestem śliczna i tak dalej..:)) Ach, ten obiektywizm Żoneczki mej..:)) Ale o czym ja tu..Ach, o tym, ze gdzies wewnątrz COŚ płacze..łka-łka..dusza ma. Bo jej się chce latać. A skrzydła podcięto. Dorosłością. Dorosłość.
UPDATE 2:
Do kogo się dziś wieczorem przytulę? Do Mojej Kochaneczki..Do Mojej pachnącej szczęściem Zonusi..Tulę się telepatycznie. Smutno mi :(