Bez tytułu
06 maja 2005, 10:35
W£asnie wróci£am z plazy. Morze srebrzy sie w s£oncu..srebrzy, albo z£oci. Uciek£am od pokusy zanurzenia sie po szyje w wodzie.
Wczoraj dosta£am zaproszenie na magiczne wzgórze. Las i dzikie lisy. Wrózki na zakrecie. Ciemno. Mozna sie zgubic-trzeba isc grzecznie za raczke, jak przysta£o na goscia.
Kuszaca propozycja.
Tak kuszaca ze dosta£am goraczki, a potem anginy. Takich rzecz nie bierze sie lekko.
W£asciwie juz postanowi£am. Nie skorzystam.
Zawsze marzy£am o wycieczce z wilkiem. Ja i wilk. Jak gdyby nigdy nic. Jak gdyby wilki nie jad£y owieczek. Jak gbyby owieczki nie wiedzia£y ze moga byc zjedzone.
Tak bym chcia£a. Udajac-uciec od ludzi, a co w lesie, tego nikt nie dostrzeze.
Zatrzymam marzenie. Mam je od kiedy obejrza£am film o Sw. Wandzie. Wanda by mnie zrozumia£a, ale czy Swieta tez?
Juz dzis zaczne szykowac rower-w miejsce magicznego wzgórza-wycieczka na rowerach, z Zona u boku. Byle szybko, byle d£ugo, byle daleko, na koniec swiata.
-----------------------------------------------------------------------------------
Jakos nie potrafie wyrazac intymnych mysli, drogich mi uczuc po angielsku. Angielski od rana do wieczora, non-stop, a we mnie jest sprzeciw starej rutyniary (taka rutyniara w ciele pedziwiatra). Moge mówic o byle czym ,ale gdy chce mówic o czyms na czym mi zalezy, co jest mo drogie jak powidzia£am, to az brak mi powietrza. I nie z powodu k£opotów ze znajomoscia jezyka. Po prostu nie moge. Zreszta z polskim tez mam problemy:)
Dodaj komentarz