Bez tytułu


Autor: mruczanka
11 stycznia 2007, 18:26
Wysz£am z pracy. Poczu£am, ze nie mam si£y zostac ani sekundy d£uzej. Ze nie jestem w stanie sie usprawiedliwiac, informowac, dlaczego, gdzie, kiedy wroce.
Kiedys w Polsce w po£owie dnia, zrzuci£am swoj garnitur recepcjonistki, trzas£am drzwiami i powiedzia£am, ze nie wroce.
Mowi sie ze od problemu £atwiej jest uciec niz stawic mu czo£a.
Nie wiem, mysle nad tym.
Nie lubie swojej pracy. Nie uskrzydla. Zreszta, moze mi zachciewa nie wiadomo czego. Niektorzy mowia-grunt to miec prace i ja szanowac.
Posz£am sobie w cholere dzisiaj.
Po po£ godzinie do mnie zadzwonili. Spodziewa£am sie problemow, ze zmyja mi g£owe za nieodpowiedzialne zachowanie, za bycie moody....ale nic. Zadzwoni£a dziewczyna-Carol ktora jest takim nibym supervisorem, ktora mysla£am, mnie nie lubi, tak zwyczajnie, po dziecinnemu nie lubi, ale....ostatnio wszyscy okazuja sie kims innym, niz mysla£am ze sa...nie powiedzia£a niczego co chocby sie otar£o o wyrzut,..nie powiedzia£a, i nie mysla£a w ten sposob, bo bym wyczu£a od razu. Moze takie zachwiania emocjonalne nie sa Jej obce. Nadal nie przepadam za nia, nadal nie ufam, ale ma plusa za ten telefon.
A ja sobie siedze w domu i czekam na Zone. By£am w wypozyczalni, mam film na wieczor. I pierogi. Nic nie jad£am ca£y dzien. I co za pod£y dzien to by£. Wichura i deszcz.
Carol powiedzia£a, ze jak sie nie czuje w stanie przyjsc jutro, to moge wziasc wolne. Ale mi taka jednodniowa ucieczka dzis chyba wystarczy. Jutro wroce i jako skruszony winowajca, bede tym bardziej zapierdzilac za wszystkich innych, zreszta zawsze to robie.
Skonczy£am czytac Herkulesa Poirot dzisiaj, ostatni tom z serii...smutny, bo g£owny bohater umiera...moze nawet to mnie tak nastroi£o...moze nawet z tego powodu mia£am do£a. Jednym s£owem, czasem nie wiem....jestem wzorem tego i owego...pozytywnym wzorem..do nasladowania...i jako ze to chyba ciezko tak byc idealna ca£y czas..pozwalam sobie uciec..i nie osadzac surowo..
magdaibeata
12 stycznia 2007
A ja popieram. Trzeba być sobą. Mi nie zawsze to wychodzi, ale walczę o bycie sobą. Poza tym, tam gdzie mieszkasz, wychodzisz i szukasz innej pracy. Tyle! Tak trzymaj! Nie żyjemy po to by pracować.
lesna les
12 stycznia 2007
ja swoją pracę a raczej swoje prace szanowałam zawsze i wiele razy godziłam się z czymś co mi się nie podobało w imię wyższych celów. także i dlatego, że wiem, że nie ma idealnej roboty a może trudno mnie zadowolić? raz czy dwa razy obróciłam się na pięcie i wyszłam - ale z dodatkowej pracy, nie z tej głównej. tak czy inaczej wiem, że czasem trzeba się postawić, właśnie tak jak Mruczanka, żeby nasz wysiłek docenili albo chociaż trochę więcej nas szanowali a nie brali nas for granted...
12 stycznia 2007
zimowa deprecha a sio:) buziaczki
12 stycznia 2007
odwazna jestes...ja raczej staralabym sie chyba poszukac czegos. innego... trzymaj sie...
pia
11 stycznia 2007
pierogi, wichura i deszcz...jak u mnie;)
11 stycznia 2007
I Ty też widzę to przejawiasz. Słabości Moja Droga.
Mruczanka do Calaja
11 stycznia 2007
...ale ja w Polsce tez tak postapi£am....
11 stycznia 2007
odważna jesteś, mnie by stres zeżarł, nawet jakbym nie planowała już tam wrócić ;)
11 stycznia 2007
nie pomyslalam nawet ze tak mozna zrobic. W POlsce ciezej znalezc prace, dlatego wstaje codziennie o 6.30 i zapierdzielam na przystanek.

Dodaj komentarz